Niemiecki koncern Adidas jest znany przede wszystkim jako producent odzieży i obuwia sportowego. W tej chwili jego kapitalizacja osiągnęła 50 mld euro a akcje wyglądają bardzo atrakcyjnie.
Holding Adidas obejmuje firmę odzieżową Reebok, a także klub piłkarski Bayern Monachium (8,33 proc.) oraz austriackiego producenta technologii fitness Runtastic. Dywidendy są stale wypłacane, ale ich wielkość jest powiązana z wynikami finansowymi firmy. Zwykle zysk z tytułu dywidend sięga 1-2 proc., a czasami nawet 4,09 proc.
Niemiecki gigant powstał po I wojnie światowej jako fabryka obuwia braci Dasslerów. Później z marki Dassler wyłoniły się dwie firmy – Adidas i Puma.
Dzisiaj Adidas jest liderem na rynku. Koncernowi udało się przetrwać kryzys i wchłonąć konkurentów. Jego akcje wykazują stabilny wzrost, co przyciąga inwestorów, a zmienność pozwala na krótkoterminowy handel.
Według raportu firmy w III kwartale 2020 r. jej zysk netto spadł do 546 mln euro, czyli o 15,5 proc. w porównaniu do analogicznego okresu sprzed roku (646 mln euro). Zysk operacyjny również wykazał spadek – do 794 mln euro z 897 mln euro w zeszłym roku.
Firma odnotowała również 7 proc. spadek przychodów w porównaniu z rokiem poprzednim – do 964 mld euro.
Pomimo pandemii, lockdownu i spadającej aktywności zakupowej, akcje Adidasa wykazywały wzrost przez cały rok od kwietnia 2020. Głównym powodem wzrostów było ożywienie sprzedaży w Chinach, a także wzrost sprzedaży elektronicznej, który zrównoważył spadek sprzedaży w sklepach fizycznych.
Jednak ocena sukcesu emitenta tylko na podstawie wskaźnika EV / EBITDA byłaby przedwczesna. W warunkach trwającej pandemii oczekiwane są dalsze spadki przychodów ze względu na niższą aktywność zakupową w związku z trwającymi blokadami.
To, że akcje Adidasa od marca 2020 r. zwyżkują, wskazuje na fakt, że inwestorzy wierzą, że sytuacja finansowa firmy ulegnie poprawie wraz ze wznowieniem aktywności gospodarczej krajów.
Naszym zdaniem istnieją dwa kluczowe pytania, odpowiedzi na które zadecydują o przyszłym losie spółki:
To prawda, że Adidas z powodzeniem przełączył się na sprzedaż elektroniczną. Sprzedaż internetowa wykazywała wzrost nawet po otwarciu sklepów stacjonarnych.
Na przykład do września 2020 r. około 95 proc. sklepów Adidas na całym świecie wznowiło swoją działalność.
Mimo to sprzedaż internetowa wzrosła o 51 proc. w III kwartale 2020 r. Jeżeli ta tendencja zostanie utrzymana nawet po ożywieniu sprzedaży detalicznej, firma okaże się w zwycięskiej pozycji.
Jednocześnie spółka nie wszędzie radzi sobie dobrze. Na przykład sprzedaż w Ameryce Północnej i regionie Azji i Pacyfiku jest nadal ujemna.
W tym kwartale Adidas może wykazać spadek przychodów i zysku, biorąc pod uwagę, że zimą główne rynki zbytu emitenta były zamknięte z powodu ograniczeń.
Jednak z nadejściem lata popyt na towary sportowe powinien powrócić wraz z postępem szczepień. Chodzi głównie o Stany Zjednoczone, gdzie wskaźnik szczepień jest jednym z najwyższych na świecie, ale też UE.
Owszem, Adidas musiał zwiększyć zadłużenia, by przetrwać kryzys, ale nadal spodziewamy się wzrostu popytu na jego towary, co pomoże powrócić do poziomu sprzed kryzysu do końca roku.
Głównym ryzykiem dla firmy jest czas, w którym ma to nastąpić. Nawet przy udanych szczepieniach istnieje szansa, że COVID-19 i związane z nim ograniczenia będą kontynuowane latem, co zmniejszy sezonowy popyt na produkty Adidasa. W takim przypadku wyniki Adidasa będą słabe zarówno w drugim, jak i trzecim kwartale 2021 r.
W październiku 2020 r. akcje firmy osiągnęły silny psychologiczny poziom 300 euro. W ciągu następnego miesiąca aktywa dwukrotnie starały się powtórzyć ten skok, ale za każdym razem sprzedawcom udawało się odwrócić rynek. Ostatnią próbę podjęto w lutym. Jedyne, co udało się osiągnąć – podbić akcje do regionu 290-295 euro, odkąd papiery wycofały się do 270 euro.
Biorąc pod uwagę spadek na światowych giełdach, dalszy spadek akcji Adidasa jest całkiem możliwy. Kolejnym celem sprzedawców jest poziom 250 euro.
Nabywcy po swoim powrocie – co do czego nie mamy żadnych wątpliwości – będą dążyć do poziomu 280 euro, a następnie do zeszłorocznych szczytów.
Deutsche Post został częścią niemieckiego holdingu Deutsche Post DHL na początku lat 90. Od tego czasu wyniki firmy stale się poprawiają i teraz jest ona największą firmą logistyczną na świecie. Jeszcze 30 września 2009 r. głównym akcjonariuszem Deutsche Post był KfW Bankengruppe (30,5 proc.), który w 80 proc. należał do państwa. Pozostałe akcje Deutsche Post znajdowały się w wolnym obrocie. Wówczas kapitalizacja firmy była na poziomie 15,475 mld euro a jej siedziba znajdowała się w Bonn.
Deutsche Post zastąpiła Deutsche Bundespost, niemiecką pocztę sprywatyzowaną w 1995 r. a pełną niezależność zyskała dopiero w 2000 r.
Firma działa w obszarach: Post-eCommerce-Parcel (PeP), Express, Global Forwarding, Freight, Supply Chain and Corporate Center itp.
Oddział PeP obsługuje pocztę krajową i międzynarodową oraz specjalizuje się w marketingu dialogowym. PeP dystrybuuje również prasę na terenie całego kraju. Oddział Express obsługuje klientów biznesowych, oferując usługi kurierskie i ekspresowe. Global Forwarding Freight zajmuje się transportowaniem towarów transportem kolejowym, drogowym, lotniczym i morskim. Segment Supply Chain odpowiada za magazynowanie i organizację łańcucha dostaw. Segment Corporate Center zajmuje się sektorem komercyjnym.
Serwis firmy jest uważany za bardzo wydajny: 95 proc. wysłanej korespondencji dociera do adresata już następnego dnia.
Pandemia była najsilniejszym motorem wzrostu handlu elektronicznego w ostatniej dekadzie. Część światowego biznesu musiała rozwijać handel elektroniczny, aby przetrwać kryzys.
Uważamy, że po normalizacji sytuacji z koronawirusem większość firm nadal będzie rozwijać sprzedaż online. Firmy logistyczne są głównymi beneficjentami tego wzrostu, ponieważ konsumenci coraz częściej polegają na dostawie online i to nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale też ze względu na wygodę.
Deutsche Post DHL będzie właśnie taką firmą, która skorzysta z tej sytuacji. Według najbardziej ostrożnych szacunków około 30–35 proc. jej przychodów operacyjnych bezpośrednio wiąże się z rynkiem e-commerce.
Pomimo swojej długiej historii i silnej pozycji finansowej firma jest narażona na pewne ryzyka:
Według raportu w IV kwartale 2020 r. spółka osiągnęła zysk w wysokości 858 mln euro, czyli o 5,5 proc. więcej niż przed rokiem. W komunikacie prasowym podano wzrost przychodów Deutsche Post za kwartał do 16,956 mld euro lub o 0,2 proc. w ciągu roku (16,926 mld euro).
Roczny zysk netto osiągnął 2,623 mld euro po wzroście o 26,4 proc. Roczny przychód wzrósł o 2,9 proc. do 63,341 mld euro. Odnotowano również wzrost EBIT do 4,128 mld euro (+ 30,6 proc.).
Firma planuje zwiększyć dywidendę do 1,25 euro na akcję, w porównaniu z 1,15 euro w zeszłym roku. Według prognoz firmy w 2020 roku EBIT przekroczy próg 5 mld euro, ale pod warunkiem braku ograniczeń związanych z koronawirusem. Zdaniem szefa firmy, Franka Appela, światowy kryzys nie ominie Deutsche Post, ale jest za wcześnie, aby mówić o jego skutkach. Od początku roku kapitalizacja spółki spadła do 30,62 mld euro (prawie 30 proc.).
Deutsche Post DHL, choć ma wiele wspólnych cech z e-commerce, nie może być w 100 proc. uważany za taką firmę. Nie jest to też firma cykliczna. Zadziała jednak dobrze, gdy globalny PKB zacznie rosnąć, wraz z dalszym wzrostem popularności handlu internetowego na świecie.
W marcu akcje emitenta mocno straciły w wyniku obaw o recesję. Emitent spodziewa się w tym roku wzrostu zysku operacyjnego o 12 proc. rok do roku.
Pod koniec października akcje spółki osiągnęły poziom 43 euro, po czym zawróciły. Ten opór ponownie był testowany w styczniu nowego roku, ale rosnąca presja ze strony niedźwiedzi zmusiła kupujących do odwrotu.
Teraz cena znajduje się w okolicach 40,50 euro i wykazuje trend spadkowy. Dopóki aktywa są poniżej 42 euro, niedźwiedzie będą kontrolować rynek. Naszym zdaniem ich celem jest 39,70 euro, a następnie 39,00 euro.
W zeszłym tygodniu Inovio ogłosiła wyniki za IV kwartał roku obrotowego 2020. Emitent odnotował przychody w wysokości 5,6 mln USD, co stanowi znaczną poprawę w porównaniu z 279 000 USD w roku poprzednim. W tym samym czasie analitycy spodziewali się 1,11 mln USD.
Strata netto wyniosła 24,3 mln USD lub 0,14 USD na akcję. Jest to znacząca poprawa w stosunku do ubiegłorocznej straty na poziomie 37,7 mln USD lub 0,38 USD na akcję.
Sytuacja finansowa też wyraźnie się poprawiła i zakończyła rok z zyskiem w wysokości 411,6 mln USD. Poprzedni rok finansowy zakończył się zyskiem na poziomie 89,5 mln USD.
Inwestorzy nie byli jednak zachwyceni wynikami i akcje spółki nadal traciły na wartości i zawróciły do poziomu 9,5 USD. Dla nas jest to dobry punkt wejściowy. Celami kupujących są 14,00 USD i 16,50 USD.
Zoom Video Communications również poinformował o swoich sukcesach w zeszłym tygodniu. Zysk netto spółki w czwartym kwartale minionego roku obrotowego ukształtował się na poziomie 260,4 mln USD – co stanowi ponad 16-krotny wzrost w porównaniu z analogicznym okresem w 2020 roku. Kwartalne przychody emitenta wyniosły 882,5 mln USD, czyli o 369 proc. powyżej niż przed rokiem.
Roczne przychody wyniosły 2,651 mld USD, podczas gdy Zoom Video Communications zakończył rok 2020 z przychodami w wysokości 622,7 mln USD.
Skorygowany zysk również wykazał wzrost ze 101,3 mln USD do 995,7 mln USD. Korporacja odnotowała również wzrost bazy klientów. Tym samym na koniec roku emitent miał ok. 467,1 tys. klientów i zatrudniał ponad 10 tys. pracowników, co o 470 proc. więcej niż w tym samym kwartale ubiegłego roku obrotowego.
Po publikacji raportu akcje spółki osiągnęły poziom 409 USD, odkąd odbiły się i spadły do 315 USD. Odnotowany spadek nie był związany z wynikami spółki, tylko z ogólnym spadkiem na amerykańskiej giełdzie.
Wciąż jednak zalecamy kupowanie papierów wartościowych tego emitenta i trzymanie do poziomu 470 USD.