Inwestorzy dobrze traktują Alibabę. Wielu uważa akcje tej firmy za niezawodną, długoterminową inwestycję w szybko rozwijający się sektor technologiczny Chin. Korporacja jest właścicielem największych platform handlu elektronicznego i infrastruktury chmurowej w kraju. Zajmuje się m.in. reklamą, mediami, oprogramowaniem i grami. Jednocześnie emitent stale podwaja swoje przychody i ciągle zwiększa zyski.
Pomimo oczywistych zalet, w ciągu ostatnich sześciu miesięcy emitent napotkał szereg trudności i stracił prawie jedną piątą swojej wartości rynkowej. Dzisiaj przeanalizujemy powody, dla których tak się stało i zobaczymy, czy akcje Alibaby wciąż mają przyszłość.
Alibaba Group Holding Limited jest liderem na rynku handlu online. Firma istnieje od ponad 20 lat i w tym czasie stworzyła własny ekosystem dla osób trzecich. Jednocześnie sam Alibaba nie sprzedaje nic, nie konkuruje ze sprzedawcami korzystającymi z jego platformy i nie posiada magazynów.
Alibaba ma w posiadaniu nie jedną platformę do handlu elektronicznego. Warto wspomnieć Taobao Marketplace i Tmall, platformę dla właścicieli marek i sprzedawców detalicznych. Wszyscy kojarzymy przecież takie witryny, jak Alibaba.com i AliExpress.
Korporacja zapewnia swoim klientom infrastrukturę do prowadzenia działalności, która umożliwia sprzedawcom handel z klientami i partnerami biznesowymi przez Internet.
Emitent prowadzi również biznes w zakresie usług w chmurze, hipermarketów spożywczych, filmów i sieci logistycznych, a także posiada udział w Ant Group, zajmującej się technologiami finansowymi.
Jakie więc problemy napotkał emitent za ostatnie pół roku? – Największe są dwie: pierwsza pochodzi od Stanów Zjednoczonych, druga – od władz chińskich. W poprzednim zdaniu czasownika specjalnie użyliśmy w czasie przeszłym, ponieważ teraz sprawy mają się nieco lepiej.
Teraz po kolei. Jak wiadomo, były prezydent USA Donald Trump ogłosił Chinom wojnę handlową. Biały Dom zaatakował nie tylko gospodarkę krajową, lecz też kapitał prywatny. Jak można się domyślać, Alibaba był jendą z pierwszych ofiar.
Trump już nie jest prezydentem, ale jego atak nadal trwa. W marcu 2021 r. pojawiły się informację, że akcje Alibaby mogą zostać wycofane z giełdy przez Stany Zjednoczone. W marcu SEC rozpoczął wdrażanie ustawy Trumpa, która zobowiązuje zagraniczne firmy do świadczenia audytów amerykańskim organom regulacyjnym.
Konflikt się pogłębia, ale czy jest aż tak straszny dla Alibaby? – Chyba nie. Biały Dom będzie dalej wywierał presję na Pekin i duży biznes chiński, ale jest mało prawdopodobne, aby doszło do wycofania oferty publicznej.
Przede wszystkim Wall Street raczej nie zechce stracić chińskich firm, które chcą wejść na amerykańskie parkiety.
W dodatku wiele firm zarządzających aktywami – tacy jak Blackrock, Vanguard i T. Rowe Price – są największymi udziałowcami Alibaby. I raczej nie będą zachwyceni chaosem, jaki może wyniknąć z zakazu firmy wartej 600 mld USD. Najprawdopodobniej posiadacze aktywów już zaczęli aktywnie wypowiadać się w tej sprawie i zrobią wszystko, aby Alibaba nie znalazł się na czarnej liście.
Drugim wyzwaniem dla chińskiej platformy handlowej był rząd Chin. Nie jest tajemnicą, że w Chinach prawa człowieka i wolność słowa jest łamana. Jack Ma przekonał się w tym na sobie. To prawda, że on sam wzbudził gniew Pekinu, krytykując chińskiego regulatora. W odpowiedzi na to organy regulacyjne ChRL najpierw odwołali ofertę publiczną Ant Group, a następnie zaczęli badać działalność Alibaby pod kątem monopolizacji i nałożyli wielomiliardową grzywnę. Czy Pekin chce zniszczyć Jacka Ma? – Raczej nie.
Komunistyczna Partia Chin nie chce zmiażdżyć Alibaby. Jest mało prawdopodobne, aby Pekin chciał zasłynąć jako „zabójca” dużego biznesu, ponieważ będzie to niekorzystne z politycznego i ekonomicznego punktu widzenia. Pekin chce pokazać, że nawet giganci muszą podporządkowywać się zasadom. W Chinach żadna firma lub osoba nie może stać wyżej partii. Naszym zdaniem cała ta wystawa zadziałała dobrze. Rząd mógł wsadzić Jacka Ma do więzienia już dawno temu i przejąć kontrolę nad wszystkimi aktywami Alibaby. Ale zarówno jego założyciel, jak i sama firma w porządku. Nie będziemy więc zaskoczeni, jeśli do końca 2021 r. kwestia debiutu giełdowego spółki zależnej Ant Group powróci do porządku dziennego.
„Co nas nie zabije, to nas wzmocni” – bardzo pasujące powiedzenie w przypadku Alibaby. Emitent przezwyciężył ciężkie czasy i nie tylko przetrwał, ale też nie zatrzymał się w rozwoju. Tak więc w ostatnim kwartale odnotował 30 proc. wzrost przychodów, a zysk netto osiągnął 28,8 mld USD.
Alibabę można porównać do amerykańskiego Amazona. Po pierwsze obie spółki specjalizują się w handlu elektronicznym i usługach w chmurze. W ostatnich latach przychody Amazona wzrosły o około 206 proc., a jego akcje o 424 proc. Te same wskaźniki dla Alibaby wzrosły odpowiednio o ok. 200 proc. i 425 proc. Z drugiej strony akcje Alibaba Group są ok. 200 proc. tańsze od Amazona.
Wokół firm takich jak Alibaba zawsze kręci się dużo negatywnych informacji. Największą uwagę więc zawsze należy zwracać na podstawowy biznes spółki. Alibaba pozostaje liderem handlu elektronicznego w największych gospodarkach wschodzących i największych rynkach technologicznych XXI wieku. Inwestorzy, którzy zainwestują w Alibabę dzisiaj za pięć lat na pewno nie będą o tym żałować. Dla inwestorów długoterminowych każda przecena akcji jest korzystna, zwłaszcza gdy firma kwitnie.
Alibaba kosztuje obecnie ok. 225 USD. Aktywa pozostają pod presją, ale wygląda na to, że kupującym udało się powstrzymać sprzedających. Teraz potrzeba nowego impulsu, aby powrócić do wzrostu. Być może nadchodzący raport stanie się tym motorem.
Jednak nie ma co spieszyć. Korekta może okazać się dłuższa. Zalecamy więc poczekać na ukształtowanie się powyżej 235-240 USD i zagrać na wzrost w kierunku 280 USD.
Świat rozrywki byłby zupełnie inny bez Walta Disneya. Firma prawdopodobnie ma taki sam wpływ na rozrywkę, jak Coca-Cola na napoje gazowane, a Apple na rozwój gadżetów mobilnych.
Walt Disney to niekwestionowany lider w branży rozrywkowej. Korporacja jest jedną z najdroższych na świecie z dobrymi wskaźnikami operacyjnymi i wysokim tempem wzrostu.
Kiedyś cała działalność emitenta skupiała się na filmach, a obecnie jest bardzo zróżnicowana, zarówno pod względem geograficznym, jak i biznesowym.
Emitent działa w ponad 170 krajach i zatrudnia ponad 200 tys. pracowników. Posiada 1300 kanałów telewizyjnych, wśród których ABC i Disney Channel.
Przez długi czas parki rozrywki były uważane za bardzo opłacalny rodzaj działalności. Jednak w ostatnich latach uwaga koncernu przeniosła się na świat filmów i usług przesyłania strumieniowego.
Spółka zależna Walt Disney Studios produkuje treści wideo i nie chodzi tu tylko o kreskówki, lecz też o filmy i seriale dla różnych grup wiekowych.
Czy wiesz, że to właśnie do Diseya należą ostatnie filmy Gwiezdnych Wojen oraz filmy o superbohaterach Marvel?
Spółka zależna Disco Music Group zajmuje się opracowywaniem dźwięku do produkcji studyjnej.
Wiosną 2019 r. emitent przejął wszystkie aktywa medialne 21st Century Fox i w ten sposób stał się największym centrum medialnym po obu stronach Atlantyku.
Przed tym przejęciem Disney już nabył Pixara, miał prawa do superbohaterów Marvela i serii Star Wars, ale wraz z nabyciem 21st Century Fox, do rodziny filmowej dołącznyły X-Men, Fantastyczna Czwórka i Deadpool.
Dzięki transakcji Disney uzyskał dostęp do sieci telewizyjnych Fox, takich jak FX Networks i National Geographic, a także do platformy streamingowej Hulu.
Disney miał już własny serwis streamingowy Disney+, który wraz z Hulu stwarza teraz niebezpieczeństwo dla jego bezpośredniego konkurenta – Netflixa.
W grudniu 2020 r. liczba subskrybentów Disney+ przekroczyła 85 mln. Jeszcze w październiku było ich tylko 73,7 mln, a na początku sierpnia 60,5 mln. Usługi strumieniowe firmy, w tym Disney+, Hotstar, Hulu i ESPN +, mają ponad 137 mln subskrybentów.
W tym roku Disney + zamierza rozszerzyć swój zasięg na rynki Europy Wschodniej, Korei Południowej, Hongkongu i innych krajów.
Disney+ planuje dotrzeć do 230-260 mln subskrybentów do 2024 r. Dla porównania Netflix ma 195 mln subskrybentów.
Jesienią ubiegłego roku Walt Disney ogłosił restrukturyzację swoich segmentów mediów i rozrywki. Zarząd spółki zadecydował oddzielić rozwój i produkcję od dystrybucji. Powinno to pomóc firmie szybciej reagować na zmieniające się potrzeby i zainteresowania widzów.
Teraz trzy grupy zajmą się produkcją treści wideo. Filmy będą produkowane przez Lucasfilm, Pixar, Marvel, 20th Century Studios i Disney Studios. Do telewizyjnej grupy rozrywkowej będą należeć kanały BBC News, National Geographic. Ostatnim segmentem treści wideo jest sport.
Dystrybucją wszystkich treści wideo zajmie się specjalny oddział Disneya. Usługi przesyłania strumieniowego będą priorytetem.
Korporacja nie siedziała bezczynnie podczas lockdownu i zajmowała się nie tylko obsługą medialną, ale także przygotowaniami parków rozrywki do sezonu letniego. Tak więc California Disneyland przeszedł szereg zmian i ulepszeń.
W czerwcu park otworzy nowy obszar tematyczny o nazwie „Avengers” z atrakcją „Spider-Man” i aktorami przebranymi za superbohaterów.
Firma medialna podpisała długoterminową umowę z National Football League, co jeszcze bardziej zwiększyło atrakcyjność jej sieci ESPN i ABC oraz usługi przesyłania strumieniowego ESPN+. Pod koniec zimy emitent zwiększył również swoje wpływy w segmencie Disney+ na rynku międzynarodowym, wprowadzając swoją markę Star do międzynarodowej publiczności.
W zeszłym roku to filmy i seriale, a także transmisje telewizyjne pomogły firmie uniknąć poważnych strat w czasie obostrzeń. Po udanych szczepieniach w Stanach Zjednoczonych zaczęto otwierać parki rozrywki, co powinno poprawić wyniki finansowe emitenta do końca roku.
Zysk netto emitenta w pierwszym kwartale nowego roku obrotowego wyniósł 17 mln USD lub 0,2 USD na akcję. Rok wcześniej było to 2,107 mld USD, czyli 1,17 USD na akcję. Skorygowany zysk wykazał spadek do 0,32 USD z 1,53 USD.
Z drugiej strony przychody firmy medialnej wzrosły do 16,20 mld USD z 15,8 mld USD.
Pomimo pozytywnego raportu akcje spółki wciąż pozostają pod presją. Korekta zaczęła się w marcu i jak dotąd kupujący nie byli w stanie odwrócić sytuacji na swoją korzyść. Do tej pory udaje im się tylko trzymać obronę w granicach 180 USD, gromadząc siły na strzał.
Dobra wiadomość jest taka, że w drugim kwartale spółka ma większe szanse na poprawę swoich wskaźników i wzrost akcji. Zaszczepienie populacji w Stanach Zjednoczonych wypełni parki rozrywki, a jeśli dodamy do tego sukces Disney+, to druga połowa roku zapowiada się całkiem nieźle.
Sygnałem kupna będzie ukształtowanie się powyżej 185-190 USD. Celem średnioterminowym będzie poziom 200 USD, długoterminowym zaś 230 USD.
I kwartał roku podatkowego Square Inc. zakończył się zyskiem netto dzięki dobrym wynikom z Cash App.
Wskaźnik ten w okresie sprawozdawczym osiągnął 39 mln USD, czyli 0,8 USD na akcję. Dla porównania rok temu I kwartał zakończył się stratą netto w wysokości 106 mln USD, czyli 0,24 USD na akcję. Skorygowany zysk wyniósł 0,41 USD na akcję w porównaniu z ubiegłoroczną stratą w wysokości 0,2 USD. Przychody wzrosły do 5,1 mld USD z 1,38 mld USD rok wcześniej.
Według prozgnoz skorygowane zyski miały wynieść 0,17 USD na akcję przy 3,34 mld USD. Kapitalizacja Square Inc. od początku 2021 r. wzrosła o 2,9 proc.
Po publikacji raportu akcje spółki oczekiwanie spadły, jednak nie osiągnęły docelowego poziomu 210 USD, tylko zawróciły i zaczęły rosnąć. Teraz polecamy poczekać na zamknięcie powyżej 250 USD, a następnie kupować do 290 USD.
W I kwartale 2021 r. Activision Blizzard zarobiła 2,28 mld USD, czyli o 27 proc. więcej niż przed rokiem. Całkowity przychód wzrósł o 36 proc. do 2,07 mld USD, a zysk osiągnął 619 mln USD.
Do wzrostu aktywów przyczyniły się dobre nastroje na rynku. Odbijając się od poziomu 90 USD, aktywa wzrosły do 95 USD. Teraz powinna nastąpić konsolidacja powyżej 95 USD, przełamanie 100 USD i wzrost do 110 USD.