Chiny w ostatnich latach aktywnie przyciągały inwestorów dzięki szybko rozwijającej się gospodarce oraz wielkiemu wyborowi ciekawych korporacji. Teraz jednak inwestorzy mają pewne obawy.
Po pierwsze, relacje między Stanami Zjednoczonymi a Chinami wciąż nie są dobre i prawie nie zmieniły się od czasu przejęcia władzy przez Joe Bidena. Przypomnijmy, że w czasie swojej prezydentury były prezydent Donald J. Trump podniósł stopień napięcia między tymi krajami do najwyższego punktu.
Po drugie, amerykański regulator wciąż stwarza problemy dla chińskich firm. Pod koniec wiosny 2021 r. SEC zaczął wdrażać ustawę o wycofaniu chińskich spółek z giełdy.
Po trzecie, ostatnie działania rządu Chin, skierowane na zmniejszenie wpływu największych korporacji w kraju, również zatrzymują inwestycje w chiński rynek akcji.
Porozmawiajmy więc o tych i innych kwestiach bardziej szczegółowo.
W ostatnich latach w Chinach aktywnie rozwijał się biznes korepetycji, ponieważ klasa średnia starała się o miejsca w najlepszych uczelniach Państwa Środka dla swoich dzieci.
Przewidywano, że za 3 lata łączne przychody tego obszaru wzrosną do 491 mld CNY (76 mld USD). Cały rynek przed wdrożeniem nowych przepisów osiągnął 100 mld USD. Dzięki temu popularność firm z tej branży na giełdzie przez jakiś czas rosła.
Niestety akcje całego sektora zaczęły spadać po tym, jak chińskie władze poinformowały o swoich planach wprowadzenia nowych zasad dla tego sektora.
Zgodnie z nowymi przepisami firmy korepetytorskie mają stać się organizacjami non-profit. Czyli nie będą już miały prawa mobilizować prywatnego kapitału, w tym zagranicznego. W dodatku nie będą mogły przeprowadzić IPO.
A więc po wdrożeniu nowych przepisów będą zmuszone całkowicie zmienić swój model biznesowy.
W przeciwieństwie do konsumentów z Zachodu, dla chińskich konsumentów liczy się bardziej cena niż jakość. Jeśli marka nie odnosi się do premialnych, Chińczycy stają się bardzo wrażliwi na ceny.
Takie podejście ma ogromny wpływ na strategie prowadzenia biznesu w Chinach. W ChRL marże są tak małe, że firmy nie mają wyboru i muszą celowo obniżać ceny, by produkt wydawała się bardziej atrakcyjny dla klientów. Dopiero wówczas, gdy wszyscy konkurenci pozostaną daleko w tyle, firma może zacząć podnosić ceny.
Jednym z najbardziej uderzających przykładów jest Xiaomi, który stał się światowym liderem na rynku smartfonów, tabletów i sprzętu AGD, wyprzedzając Apple. Xiaomi udało się zdobyć 17 proc. rynku, a w Chinach kontynentalnych odsetek ten jest jeszcze większy. Takich wyników producent osiągnął dopiero po ograniczeniu marż zysku dla smartfonów do 5 proc.
Cała ta sytuacja doprowadziła do powstania wielu monopoli technologicznych w Chinach i niektóre z nich faktycznie wymknęły się spod kontroli państwa.
W ubiegłym roku władze krajowe zaczęły zaostrzać kontrolę nad firmami technologicznymi. W listopadzie zeszłego roku rząd wstrzymał IPO spółki zależnej Alibaba, należącej do Ant Group. Następnie ogłoszono, że Ant Group ma przekształcić się w spółkę finansową, która będzie podlegać regulatorom bankowym.
Z czasem presja na firmy się nasiliła: pod koniec 2020 r. władze wszczęły śledztwo, które dotyczyło samego Alibaba. Sprzedawca internetowy został oskarżony o naruszenie przepisów antymonopolowych. Śledztwo trwało 3,5 miesiąca i ostatecznie firma została ukarana grzywną w wysokości 2,78 mld USD.
Ostatnią wiadomością, która zaniepokoiła inwestorów, była wiadomość o wszczęciu śledztwa w sprawie usługi taksówkowej DiDi, a samo dochodzenie zaczęło się zaledwie dzień po jej udanym IPO na nowojorskiej giełdzie.
DiDi ma dopiero dziewięć lat, ale zdążył zdobyć aż 88,7 proc. chińskiego rynku. Firma dominuje na rynku, może dowolnie zmieniać taryfy i opłaty kierowców, a wszystko dlatego, że nie ma silnych konkurentów.
Nic więc dziwnego, że regulator zaczął interesować się DiDi. Niedawno rząd ChRL wycofał jego aplikację z rynku internetowego i teraz rejestracja nowych użytkowników nie jest możliwa. Pojawiły się informacje, że regulator planuje nałożyć na spółkę bezprecedensową karę za naruszenie przepisów dotyczących ochrony konsumentów.
Przypomnijmy, że jak dotąd największą karę zapłacił Alibaba za naruszenie przepisów antymonopolowych.
Wygląda na to, że chińskie władze poważnie podchodzą do swoich gigantów. Alibaba i Didi znalazły się w pierwszym rzędzie na linii ognia. Kolejną ofiarą regulatorów może paść spółka zależna holdingu Tencent, która już otrzymała od władz nakaz zrzeczenia się praw do licencjonowania muzyki, a także ma zapłacić grzywnę za niekonkurencyjne zachowanie.
Chińscy emitenci nadal cierpią z powodu napięć między Waszyngtonem a Pekinem. W szczególności pod presją znalazły się duże chińskie firmy z branży e-commerce (tacy jak Alibaba, Baidu itp.).
Restrykcje Waszyngtonu na towary z Chin wywarły już znaczący wpływ na koszty produkcji w Państwie Środka amerykańskich towarów i komponentów, które są sprzedawane na tych platformach handlowych, tym samym ograniczając partnerstwa technologiczne.
Ponadto jeszcze za Trumpa przyjęto ustawę, zgodnie z którą zagraniczne firmy notowane na giełdach w USA są zobowiązane do przedstawiania amerykańskim organom regulacyjnym rozszerzonej sprawozdawczości audytowej. W rzeczywistości jednak ustawa ta weszła w życie dopiero niedawno.
Około 250 firm z Hongkongu i Chin było zagrożonych zaostrzeniem zasad audytu. Ich łączna kapitalizacja wynosi 2 bln USD. Możliwe, że nie wszyscy z nich będą w stanie zapewnić kontrolę nad audytem, a to oznacza, że niektórym może grozić wycofanie z giełdy.
Takie działania SEC mogą zniechęcić do bezpośrednich inwestycji w Chiny. Przypomnijmy, że w 2020 r. tempo wzrostu inwestycji zagranicznych w tym kraju przewyższyło wzrost chińskiego PKB. Bez bezpośrednich inwestycji zagranicznych chińskie długoterminowe plany zwiększenia krajowej konsumpcji i stopniowej liberalizacji zagranicznego udziału w różnych sektorach gospodarki zostaną wstrzymane.
W maju br. Komisja Europejska podjęła decyzję o ograniczeniu firm zagranicznych mających dostęp do udziału w przetargach i kupowania firm na rynku krajowym. Wszystkie te środki są skierowane celowo przeciwko firmom z finansowaniem państwowym Chin i szczególnie dotyczą rynku mikroelektroniki.
Nie tylko polityka sprawia, że chińska giełda staje się coraz mniej atrakcyjna. Chińska gospodarka jako pierwsza zaczęła rosnąć po stagnacji spowodowanej lockdownem, ale wydaje się, że tempo wzrostu zwolniło.
Według najnowszych doniesień wzrost chińskiej gospodarki w II kwartale obniżył się do 7,9 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim z 18,3 proc. w poprzednim kwartale. Chiński Bank Centralny zmniejszył również ilość gotówki, którą większość banków musi trzymać w rezerwie.
Ze względu na wzrost cen surowców inflacja w produkcji osiągnęła najwyższy poziom od ponad 10 lat. Dodatkowo na produkcję wpłynęło zakłócenie w łańcuchu dostaw.
Wzrost w sektorze usług również uległ spowolnieniu z powodu nowego wybuchu koronawirusa w południowych Chinach i późniejszych restrykcji, które ograniczyły aktywność konsumencką i biznesową.
Produkcja przemysłowa wzrosła na początku lata o 8,3 proc. w porównaniu z 2020 r., wykazując niewielki spadek w porównaniu do wzrostu o 8,8 proc. w maju. Produkcja samochodów spadła w czerwcu o ponad 4 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, z powodu niedoboru czipów.
Problemem pozostaje również bezrobocie. Jego stopa w miastach utrzymuje się w ostatnich miesiącach na poziomie 5 proc. W tym samym czasie bezrobocie wśród młodych wzrosło do 15,4 proc. wobec 13,6 proc. trzy miesiące wcześniej.
Na tym tle problemy ze Stanami Zjednoczonymi i UE mogą doprowadzić do jeszcze większego odpływu inwestycji z Chin, jeśli oczywiście amerykańscy regulatorzy zaostrzą sankcje wobec tego kraju.
Na razie chiński sektor technologiczny znajduje się w głębokiej stagnacji. Niektóre akcje, takie jak JD.com i Alibaba, straciły ponad 30 proc. swojej wartości w stosunku do swoich maksimów.
Nie uważamy jednak, by te obniżki stanowiły dobrą okazję do zakupu. Chińskie władze nadal robią swoje porządki. Nowe represje mogą rozpocząć się każdego dnia z dowolnego powodu. Czasami informacje, które wywołują spadek akcji, nawet nie docierają do zachodnich mediów, a inwestor musi działać na ślepo.
Trudno powiedzieć, kiedy chińskie władze się zatrzymają i nie wiadomo, który z gigantów pozostanie w grze. Na razie musimy czekać i obserwować.