Od dwóch i pół miesiąca świat z przerażeniem obserwuje rozprzestrzenianie się epidemii koronawirusa. Każdego dnia otrzymujemy informacje podobne do raportów wojskowych o liczbie nowych przypadków zachorowań, liczbie zgonów i osób, którym udało się pokonać chorobę. Ludzie wciąż przegrywają w walce z wirusem. Epidemia głęboko dotknęła nie tylko globalną gospodarkę, ale także uderzyła na poziomie psychologicznym.
Póki koronawirus znajdował się w Chinach, rynki utrzymywały się na stałym poziomie i liczyły poprawę sytuacji, ale pod koniec lutego niekontrolowany wybuch koronawirusa we Włoszech podważył pewność wielu inwestorów. Wtedy rentowność amerykańskich skarbów natychmiast spadła o 40-60 pb. w stosunku do poziomu z końca 2019 r., a krzywa ponownie została odwrócona. W tym czasie wirus zniszczył zarówno wysoce dochodowe aktywa, jak i obligacje na rynkach wschodzących.
Spadek na rynkach pod koniec lutego można porównać tylko z początkiem wielkiego kryzysu. W marcu sytuacja nie uległa poprawie, ale tylko pogorszyła się z powodu rozprzestrzeniania się wirusa nie tylko w Starym Świecie, ale także w USA.
W tej sytuacji rynki domagają się środków odwetowych od banków centralnych, które w końcu zostały podjęte, ale jak dotąd korzyści jest niewiele. Wirus prędzej czy później odejdzie, a świat zacznie stopniowo odradzać się. Teraz przyjrzymy się trzem scenariuszom, które mogą na nas czekać po zakończeniu epidemii. Scenariusze są przedstawione od najlepszych do najgorszych, ze wskazówkami, jak handlować i w co inwestować. Możliwe, że żaden z tych scenariuszy się nie spełni. Chociaż najprawdopodobniej otrzymamy wynik mieszany, w postaci spełnienia określonych fragmentów każdego scenariusza.
Wyobraźmy sobie zatem wyraźne oznaki spadku aktywności koronawirusa – liczba nowych zakażeń i tempo epidemii maleją. Takie oznaki już są widoczne w Chinach. W tym kraju najprawdopodobniej w niektórych obszarach wyjście z kryzysu już się rozpoczęło. Co dotyczy kapitalizacji rynkowej, główne punkty znajdują się w Europie i Stanach Zjednoczonych, które są właśnie pod presją choroby. Patrząc na doświadczenie Chin, możemy założyć, że poprawa sytuacji następuje po 2–3 tygodniach po wprowadzeniu kwarantanny w kraju, a co dalej?
W nim jest zawarte wszystko najlepsze, czego możemy się spodziewać. Rozwój wydarzeń będzie miał kształt litery V. Zgodnie z tym scenariuszem szczepionka od koronawirusa pojawi się w ciągu najbliższych sześciu miesięcy, lato zmniejszy liczbę przypadków, a kwarantanna znacząco przyczyni się do zmniejszenia osób zakażonych.
Bez względu na wszystkie pozytywne czynniki, nawet pozytywny scenariusz obejmuje globalną recesję techniczną, choć nieznaczną. Najprawdopodobniej pojawi się ona w drugim i trzecim kwartale. Niemniej jednak środki podjęte przez banki centralne (ulgi fiskalne i obniżki stóp) wykonają swoją pracę i przyczynią się do ożywienia gospodarczego pod koniec 2020 roku.
Wraz z opracowaniem pozytywnego scenariusza stawiamy na zakup indeksu S&P i obniżenie pary USD / JPY. Zalecamy jednak otwieranie transakcji sprzedaży kredytowej (na przykład na funduszach indeksowych w obrocie giełdowym JNK i HYG), jednak nie na długo i lepiej zamknąć te pozycje na koniec drugiego kwartału.
Najlepiej pozostawić transakcji kupna metali szlachetnych. W drugim i trzecim kwartale zalecamy przejść na handel towarami i zastanowić się nad inwestowaniem w akcje firm wydobywczych i energetycznych. W tym momencie można zacząć kupować obligacje skarbowe, ale nie należy zbytnio się w to angażować, ponieważ rentowność 10 amerykańskich obligacji zbliża się do zera. Sugerujemy również rozpoczęcie zwarcia USD, gdy nastroje na rynku poprawią się.
Drugi scenariusz jest mniej pozytywny i zakłada rozwój wydarzeń w kształcie litery U. Tak więc, z powodu kwarantanny, zarówno na poziomie państwa, jak i z powodu kwarantanny samodzielnej, nastąpi ostra recesja, która okaże się bardziej znacząca od recesji 2008 roku. Pomimo wysiłków banków centralnych, globalna gospodarka będzie odradzać się powoli, bo powtarzające się wybuchy koronawirusa będą utrudniać ten proces.
W tym przypadku przejście od obaw deflacyjnych do konsekwencji inflacyjnych może okazać się ostrzejsze niż w poprzednim scenariuszu. Stanie się tak z uwagi na fakt, że po kryzysie w drugim i trzecim kwartale nastąpi znaczne ograniczenie dostaw do sektora energetycznego. Dlatego, gdy tylko rozpocznie się ożywienie, popyt i płynność doprowadzą do gwałtownego wzrostu cen, ponieważ podaż pozostanie w tyle.
W tym przypadku kupujemy NASDAQ oraz S & P500. Pozostawiamy transakcje na zakup metali szlachetnych, najpierw jako na aktywa bezpieczne, a następnie jako na środek zabezpieczenia się przed inflacją. W tej sytuacji dobrą opcją będzie też zakup JPY. Na rynku walutowym można handlować tanią walutą krajów rozwijających się, a na rynku towarowym – minerałami i energią. Pod koniec roku zwiększamy udział srebra w portfelu inwestycyjnym, a następnie przechodzimy do kosztownych akcji do inwestycji długoterminowych. Chronimy krótkie pozycje na USD.
Trzecia opcja jest najgorsza ze wszystkich. W wyniku przedłużającej się epidemii globalny PKB przeżywa spadek, którego nie było od czasów Wielkiego Kryzysu. Kwarantanna utrzyma się przez cały rok, a wirus rozprzestrzeni się na cały świat. Możliwe, że po letniej przerwie w środku jesieni czeka nas nowa fala epidemii. Wysiłki banków centralnych nie wpłyną na zysk małych i średnich przedsiębiorstw; przez wyczerpanie linii kredytowych przedsiębiorstwa będą się zamykać. Gospodarka osłabnie. W trzecim scenariuszu nie należy czekać na poprawę przed 2021 r.
W miarę narastania kryzysu zbieramy długie pozycje w instrumentach, które wygrają od jeszcze bardziej ekstremalnych środków motywacyjnych. W końcu doprowadzą one do ożywienia, jeśli nie realnego PKB, to przynajmniej cen.
Przede wszystkim warto rozważyć krótkie pozycje w USD do bardziej ryzykownych aktywów krajów rozwiniętych. W drugiej połowie roku lepiej jest zwiększyć udział srebra i stopniowo przechodzić na akcje towarów i waluty.
Bez względu na to, jak skończy się kryzys, podejrzewamy, że po jego zakończeniu przyspieszy tendencja do separacji i deglobalizacji, która okaże się równie inflacyjną jak globalizacja – deflacyjną. Pierwsze oznaki tego już widzieliśmy w postaci opłat celnych Donalda Trumpa i wojny handlowej Stanów Zjednoczonych z Chinami. Wszystko to zakończyło się tylko niepewnym rozejmem.
Nawiasem mówiąc, czekamy na kontynuację konfrontacji między krajami już w 2021 r., po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Prawdopodobna jest także konfrontacja handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską, która nastąpi niezależnie od tego, kto będzie prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Nowa wojna handlowa nie rozpocznie się w 2020 roku, najprawdopodobniej należy się jej spodziewać w 2021 lub 2022 roku, kiedy rynki mniej więcej się uspokoją, a gospodarka światowa zacznie się poprawiać.
Wierzymy, że koronawirus wiele nas nauczy. Na przykład, nie rozciągać światowych linii zaopatrzenia w nowych realiach deglobalizacji. Świat już odczuwa potrzebę wielkiego nadmiaru i być może pionowej integracji w łańcuchach dostaw. Zakładamy, że zachowanie kierownictwa dużych firm ulegnie zmianie i teraz będzie ono inaczej rozważać ryzyka.