Zły pokój jest lepszy niż dobra wojna lub do przodu ku lepszej przyszłości

15 stycznia 2020 roku odbyło się ważne wydarzenie dla światowej gospodarki. Stany Zjednoczone i Chiny podpisały pierwszy pakiet dokumentów, który zakończył wojnę handlową. Wojna toczyła się od lata 2018 roku. Dokument został podpisany na najwyższym szczeblu, po stronie amerykańskiej podpisał go prezydent USA, a po stronie chińskiej – wicepremier Rady Stanu ChRL.

 

Będzie pokój

Zgodnie z umową Chiny w ciągu najbliższych dwóch lat powinny kupić u Stanów Zjednoczonych różne towary o łącznej wartości 200 mld USD, z kolei Stany Zjednoczone odmówiły wprowadzenia nowych ceł na chińskie towary, które planowały wprowadzić pod koniec ubiegłego roku.

Jednocześnie prezydent Trump utrzymał nałożone cła w wysokości 250 mld USD do drugiego etapu transakcji handlowej. Szef Białego Domu pozostawił sobie dźwignię wpływu na Chiny w nowych negocjacjach. Powiedział także, że w następnych negocjacjach obie strony zaczną omawiać chińskie subsydia.

Dodatkową korzyścią dla ChRL było to, że Biały Dom porzucił sformułowanie „manipulator walutowy” w odniesieniu do Chin. Według strony amerykańskiej Pekin zobowiązał się nie manipulować juanem i dostarczy informacji na temat kursów walutowych.

Przypominamy, że konfrontacja handlowa rozpoczęła się w 2018 roku wraz z wprowadzeniem przez Prezydenta Stanów Zjednoczonych ceł na chińskie towary. Powodem wybuchu wojny było przekonanie pogląd Białego Domu, że Pekin wykorzystał otwarte rynki USA, uciskając amerykański biznes. Stany Zjednoczone oskarżyły także Chiny o kradzież technologii. Pekin odpowiedział symetrycznie na amerykańskie cła, a nawet wykorzystał juan jako dźwignię nacisku na Biały Dom.

Chcieli jak najlepiej, wyszło jak zwykle

Zaraz po zawarciu transakcji ekonomiści zaczęli obliczać straty wszystkich stron konfliktu.

Amerykański bank centralny pod koniec ubiegłego roku sprawił Donaldowi Trumpowi przykrą niespodziankę, publikując analizę szczegółowo opisującą konsekwencje impasu handlowego dla Stanów Zjednoczonych. Ekonomiści banku stwierdzili, że przedsięwzięcie całego Białego Domu z taryfami przeciwko Pekinowi nie przyniosło pożądanych rezultatów.

Według ekspertów Banku Centralnego rachunek, który otrzymali Chińczycy, został opłacony przez amerykańskich konsumentów i biznes. Straty USA w tej wojnie wynoszą miliardy i nadal rosną.

Tak więc amerykański biznes musiał dostosować się do nowych warunków i przenieść produkcję z Chin do innych regionów świata. Trump wierzył, że spółki wrócą do Stanów Zjednoczonych, ale natomiast większość przeprowadziła się do Wietnamu i Azji Południowo-Wschodniej.

Eksperci szacują, że podczas wojny handlowej import USA spadł, a ceny wzrosły. Według ich obliczeń 10% taryfa zmniejszyły import o 10% w pierwszych miesiącach 2018 roku, a następnie negatywny wpływ podwoił się. Okazuje się, że konsekwencje pierwszych ceł, wprowadzonych na początku konfrontacji dopiero zaczynają się pojawiać.

Cała ta sytuacja pozytywnie wpłynęła jedynie na przemysł stalowy, w którym wydatki poniosły zagraniczni dostawcy. Nawiasem mówiąc, Chiny na tej liście zajmują tylko dziesiątą pozycję.

Prezydent USA obiecał hutnikom wprowadzenie ceł na stal importową jeszcze podczas swojej kampanii prezydenckiej. Hutnicy natychmiast zaczęli planować rozwój produkcji oraz zatrudniać nowych pracowników. Jednak wszystko poszło nie zgodnie z planem.  Wzrost produkcji okazał się zbyt słaby – tylko 2%, a zamiast zatrudnienia ludzi, przemysł stalowy zamyka produkcję i zwalnia pracowników.

Wyniki konfrontacji Trumpa z Chinami okazały się rozczarowujące. Cały ciężar dodatkowych kosztów spoczywał na barkach amerykańskich importerów, którzy albo otrzymywali mniej zysków, albo obniżali koszty, podnosząc ceny.

Protekcjonizm Trumpa nie osiągnął wyznaczonych celów i zaszkodził nie tylko gospodarce USA, a również polityce zagranicznej. Biały Dom pokłócił się z Chinami i zerwał umowy z głównymi partnerami w Europie, z Kanadą i Meksykiem. Trump przerobił system reguł WTO, zastępując go prawem najsilniejszych.

Ponadto Chiny raczej nie pozostawią działania Stanów Zjednoczonych bez konsekwencji, a środki odwetowe Pekinu mogą być nieoczekiwane. Chiny rzadko grają na tym samym polu co przeciwnik. Najprawdopodobniej Chiny nie odpowiedzą cłami, ponieważ taki ruch na pewno stworzy napięcia między dwoma krajami. Chiny będą działać mądrzej, zdobyły doświadczenie w tej wojnie i przygotują coś fundamentalnego. Opcjonalnie Pekin zacznie wypierać Stany ze swoich tradycyjnych rynków: z Bliskiego Wschodu lub Ameryki Łacińskiej.

 

Koniec chińskiego cudu gospodarczego?

Gospodarka Chin również przeżywa nie najlepsze czasy. Według najnowszych danych rośnie w najniższym tempie od 1992 roku. Gospodarka kraju w trzecim kwartale 2019 roku zwolniła do 6% i prawdopodobnie będzie nadal spadać.

Produkcja przemysłowa w kraju spadła do 4,4% w ujęciu rocznym, co jest najgorszym wynikiem od lutego 2002 roku. Inwestycje w podstawowy kapitał są poniżej oczekiwań – wskaźnik wzrósł tylko o 5,5%.

Zdaniem ekspertów chiński PKB będzie nadal spadać w bieżącym 2020 roku, a stopa wzrostu wyniesie 6% lub nawet mniej. Niektórzy eksperci uważają, że oficjalne dane dotyczące chińskiej gospodarki są bardzo zniekształcone, a sytuacja w kraju jest znacznie gorsza. Można to ocenić na podstawie obrotów handlowych Chin z innymi krajami, które w 2019 roku spadły o ponad 14%.

Co będzie dalej? Najprawdopodobniej w 2020 roku światowa gospodarka wykaże słabe oznaki ożywienia, które nasilą się w 2021 roku, chyba że obie strony powrócą do konfliktu handlowego.

Jeśli chodzi o stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, najprawdopodobniej cła pozostaną co najmniej do połowy 2021 roku, po wyborach prezydenta USA. Następnie ChRL będzie w stanie argumentować potrzebę powrotu do niższych taryf, pokazując postęp w ramach umowy.

Posted: 20.01.2020 | Alex Feldman
The information post
Błąd
Wiadomość: