Na początku 2020 roku świat stał na skraju przepaści. Stany Zjednoczone i Iran zbliżyły się do granicy, za którą rozpoczyna się pełna konfrontacja militarna. Konflikt trwał tydzień, a teraz, gdy wszystko jest za nami, spójrzmy na chronologię wydarzeń i szczegółowo przeanalizujmy ten problem.
Tak więc Stany Zjednoczone przeprowadziły specjalną operację, celem której było zniszczenia dowódcy armii irańskiej, generała Kassem Suleimani. Operacja zakończyła się sukcesem, a dowódca wojskowy został zabity przez rakietę w samochodzie. Iranowi nie spodobała się tak poważna ingerencja w sprawy wewnętrzne, a kilka dni później Teheran rozpoczął kontratak, przeprowadzając atak rakietowy na amerykańską bazę wojskową w Iraku.
Wszystkie te wydarzenia są jedynie następstwem innych, które miały miejsce kilka dni przed atakiem na dowódcę wojskowego Iranu. Pod koniec grudnia 2019 roku nieznane osoby zorganizowały atak rakietowy na amerykańską bazę w Iraku. W odpowiedzi Waszyngton bombarduje twierdze Hezbollahu w Iraku i Syrii. Z kolei organizacja libańsko-szyicka zaatakowała ambasadę USA w Bagdadzie 31 grudnia. Protestujący prawie zajęli terytorium ambasady i opuścili ją dopiero następnego dnia. I właśnie zabójstwo Kassem Suleimani było krokiem odwetowym na ten atak.
Kiedy zaraz po ataku rakietowym na bazę amerykańską Donald Trump powiedział, że nikt nie został ranny, a wyrządzone szkody były minimalne, wielu ekspertów było zaskoczonych tym wynikiem. Jak się okazało, nie ma w tym nic zaskakującego i wszystko można wytłumaczyć. Według źródeł z Białego Domu, Amerykanie wcześniej otrzymali informacje o nadchodzącym ataku.
Według CNN i ABC cała armia amerykańska była w czasie ataku w podziemnych schronach. BBC twierdzi, że Waszyngton dowiedział się o nadchodzącym ataku we wtorek rano, czyli co najmniej 12 godzin przed samym atakiem. Zazwyczaj Biały Dom otrzymywał te informacje nie tylko z własnych źródeł wywiadowczych, ale także od władz irackich.
Zemsta Teheranu nie była aż tak dramatyczna, jak oczekiwał Zachód. Według amerykańskich analityków Stany Zjednoczone nie poniosą strat ludzkich w tym regionie, ponieważ Irańczycy nie są gotowi do rozpoczęcia otwartej wojny.
Głównym powodem tego jest niechęć Iranu do ponownego zaostrzenia relacji z innymi krajami regionu, zwłaszcza że Saudyjczycy i ZEA podjęli kurs zmniejszania napięcia z Teheranem pod koniec 2019 roku, a Katar zaoferował pomoc w rozwiązaniu konfliktu z Białym Domem.
Strajk wojskowy przeciwko Izraelowi jako zemsta również nie byłaby pozbawiona problematycznych konsekwencji. Od ponad roku Tel Awiw deklaruje gotowość do odparcia ataków sił irańskich i ich sojuszników w taki sposób, aby ich straty były nieuniknione. Ponadto nie należy czekać na zatwierdzenie takiego kroku ze strony Rosji, dla której bezpieczeństwo Izraela nie jest obojętne.
Tak więc dla Iranu rozwinęła się bardzo trudna sytuacja, ponieważ Teheran nie może sobie pozwolić na otwartą konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi lub pojawienie się nowych gorących punktów w regionie. Co więcej, gospodarka Teheranu znacznie ucierpiała z powodu sankcji: w ubiegłym roku PKB kraju spadł o około 9%, liczba bezrobotnych rośnie, a inflacja wynosi 40%, a same ceny żywności wzrosły o 63%. Wszystkie te konsekwencje utworzyły podstawę do fali protestów jesienią 2019 roku.
Iran nie mógł jednak pozostawić śmierć swojego generała bez konsekwencji. Wśród ludzi ukształtował się wizerunek generała, jako narodowego bohatera (co nie zawsze było uzasadnione), a zwykli ludzie w irańskich miastach wychodzili na ulice, aby uczcić jego pamięć i wymagać zemsty.
Śmierć Kassem Suleimani była wydarzeniem, które zjednoczyło ludzi pod przywództwem reżimu rządzącego, a teraz nacjonalistyczne i konserwatywne siły kraju zwiększyły swoje szanse w wyborach parlamentarnych, które odbędą się w lutym tego roku. W oczach społeczności światowej Iran stał się krajem męczenników, którego przywództwo zostało zaatakowane przez Stany Zjednoczone, co łamie wszystkie zasady międzynarodowe.
Niedawna konfrontacja między Waszyngtonem a Teheranem okazała się korzystna dla obu stron. Z jednej strony irańskie przywództwo zachowało twarz i wypełniło obietnicę złożoną ludności. Stany również skierowały ten konflikt na swoją korzyść. Tak więc Waszyngton uznał atak na swoją bazę za dobrą okazję do przedstawienia nowych inicjatyw pokojowych prezesa Białego Domu.
Co charakterystyczne, prezydentowi Trumpowi wystarczył jeden dzień, aby zmienić swój wizerunek z „jastrzębia” na „gołębia”. W zeszły weekend groził, że nie pozostawi kamienia na kamieniu z Iranu, niszcząc nie tylko obiekty wojskowe, ale także miejsca historyczne i kulturowe. Ale w środę 8 stycznia właściciel Białego Domu zmienił swój gniew na litość i wygłosił przemówienie o pokoju. Tym razem Trump obiecał Iranowi nie reakcję militarną, ale ekonomiczną i zagroził wprowadzeniem nowych sankcji.
Wszyscy republikanie w Kongresie poparli swojego prezydenta i jego inicjatywę pokojową, nazywając jego przemówienie „zrównoważonym i pokojowym”.
Demokraci mają inne zdanie w Kongresie. Uważają, że pokojowe usposobienie Donalda Trumpa nie gwarantuje, że Stany nie rozpoczną kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie.
A więc Trump postanowił nie karać Teheranu nowymi atakami militarnymi, tylko sankcjami gospodarczymi. Można powiedzieć, że Iranowi łatwo poszło. Kraj żyje pod sankcjami już nie jeden rok i łatwo się przyzwyczai do nowych ograniczeń.
Co Waszyngton przygotował tym razem dla Iranu? Przede wszystkim nowe sankcje są skierowane na wielu największych irańskich producentów stali, aluminium, miedzi i żelaza. Ograniczenia dotyczą trzech spółek z siedzibą w Chinach i na Seszelach.
Ośmiu wyższych irańskich urzędników trafiło do czarnej listy. Ponadto Trump podpisał nowy ustawę skierowaną na dodatkowe źródła dochodów na wsparcie finansowe Iranu dla jego programu nuklearnego. Zgodnie z nowym prawem Sekretarz Skarbu USA może nakładać sankcje na osoby działające w różnych sektorach gospodarki Iranu.
Oba kraje są przekonane, że czas na ich stronie, próbując przekonać przeciwników do ustępstw. Nie oznacza to, że brutalność metod jest przynajmniej w jakiś sposób zamaskowana: nikt nie zamierza odmówić ulubionej metody marchewki i kija, a po twardych sankcjach pojawia się propozycja przeprowadzenia rozmów pokojowych.
Zabójstwo generała było nie skutkiem jego działań. Była to kontynuacja serii wzajemnych ataków przeciwników, których celem było zmuszenie przeciwnej strony do powrotu do negocjacji.
Gra USA była wyraźną grą wszechstronną: tylko pragmatyzm Irańczyków, którzy nie podjęli zbyt surowych odpowiedzi, powstrzymał region przed rozpoczęciem nowego konfliktu zbrojnego na pełną skalę. Władze Iranu działały zgodnie ze znanymi zasadami i odpowiedziały oświadczeniem o zmniejszeniu swojego udziału w JCPOA, bez opuszczania samego traktatu. Odpowiedzią USA było przyjęcie ciosu w swoje obiekty, otrzymawszy z uprzednio ostrzeżenie o tej akcji. W ten sposób umożliwili przywódcom Republiki Islamskiej pokazanie ludności, że zemsta, której tak chcieli, została spełniona.
Trump postanowił ograniczyć się tylko do sankcji i zasugerował, aby Teheran pomyślał o rozpoczęciu negocjacji. Podczas gdy obie strony nadal tańczą swój własny taniec: Stany Zjednoczone i Iran najpierw agresywnie się zachowują wobec siebie, a następnie cofają się, namawiając przeciwnika do myślenia. W tej chwili stopień napięcia zmniejszył się, a przywódcy obu krajów poświęcili trochę czasu, aby zrozumieć, jak zachowywać się dalej. Sądząc z działań i oświadczeń prezydenta Trumpa, nie różni się znacząco od wielu innych poprzednich prezydentów USA, którzy trzymają się krwawych incydentów w prowadzeniu polityki zagranicznej, aby utrzymać szum przedwyborczy.
Co czeka region, jeśli strony nie dojdą do porozumienia? Najprawdopodobniej nowa seria wzajemnych obrażeń, a najważniejsze jest to, aby nikt z przeciwników nie zaszedł daleko z metodami, jak było w przypadku Suleimani.