Wojna bez zwycięzców lub kto wygrał w wojnie naftowej

Rok 2020 zaczął się dla ropy naftowej nie zbyt dobrze. Od pierwszych dni stycznia ceny ropy znajdowały się pod presją sprzedaży, która de facto nie słabła aż do kwietnia. Teraz cena ropy naftowej znajduje się pod „potrójnym ciosem”, a mianowicie wywiera na nią presję wojna cenowa, pandemia koronawirusa i nadpodaż surowca na rynku.

Spadek ropy przypada na moment, kiedy gospodarka światowa jest w złej kondycji. Kryzys gospodarczy zapowiadał się już dawno i wszyscy czekali na niego pod koniec 2020 r. lub na początku 2021 r., jednak czynnikiem, który rozpoczął proces, prowadzący do globalnej recesji, okazał się właśnie koronawirus.

Zgodnie z oczekiwaniami ekspertów pandemia koronawirusa spowoduje zmniejszenie światowego zapotrzebowania na paliwo o co najmniej 10 proc. Jednak liczba ta może okazać się optymistyczna, ponieważ w przypadku głębszej recesji gospodarczej może ona być o wiele wyższa.

Wojna cenowa

Jak więc doszło do 20 USD za baryłkę? Oto krótka historia dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą. Jak już powiedzieliśmy, pierwszym i głównym czynnikiem obniżającym ceny ropy okazał się niski popyt na surowiec z powodu koronawirusa. Tak więc ceny ropy spadły do ​​marca do 40 USD za baryłkę, gdzie miały się ustabilizować, ponieważ członkowie OPEC musieli spotkać się na zaplanowanym spotkaniu na początku marca, aby wprowadzić środki w celu ustabilizowania sytuacji.

Jednak wszystko poszło nie za planem po tym, jak Kreml odmówił przedłużenia umowy. Zgodnie z teorią spiskową prezydent Putin zrobił ten krok po to, by zakończyć wydobycie ropy łupkowej w USA, która nie podporządkowuje się kartelowi naftowemu OPEC i w ostatnich latach zwiększa produkcję. Już nie ma znaczenia, czy jest to naprawdę tak. Dzień po tym spotkaniu obudziliśmy się w nowym świecie, a mianowicie w świecie wojen naftowych.

Arabia Saudyjska, która przewodzi OPEC, natychmiast ogłosiła odwet Moskwie. Rijad obniżył oficjalne ceny, a nawet zaoferował zniżki na niektóre rodzaje ropy naftowej. W drugim etapie Arabia Saudyjska zaczęła zwiększać produkcję ropy, na co rynek natychmiast zareagował spadkiem ceny o 25-30 proc., w wyniku czego cena spadła do poziomu 20 USD za baryłkę.

Do 1 kwietnia Arabia Saudyjska osiągnęła maksymalną wydajność w produkcji ropy wynoszącą 12 mln baryłek dziennie.

Pierwsza krew

Kryzys naftowy w 2020 r. nie jest podobny do kryzysu w 2014 r., który doprowadził do podpisania umowy o ograniczeniu wydobycia surowca. Obecne przesycenie rynku pogarsza poważny kryzys zapotrzebowania, którego powodem jest koronawirus. W takich warunkach Kreml, Biały Dom i Rijad nie będą w stanie długo kontrolować sytuacji. Na przykład cena eksportowa Urals już okazała się ujemna, co jest złe dla Moskwy, której gospodarka i tak znajduje się pod presją bardzo niskich cen.

Saudyjczycy również walczą z problemami. Zaczęli produkować więcej ropy, ale nie mogą znaleźć nabywców. Tankowce opuszczają porty, ale pozostają na neutralnych wodach, ponieważ nie mają dokąd płynąć.

Według ekspertów Bloomberg Saudyjczycy zaczęli nawet myśleć o sprzedaży części udziałów swojej krajowej spółki naftowej Saudi Aramco.

Najwięcej jednak cierpią amerykańscy producenci ropy, gdzie wiele firm zbliża się do bankructwa. Na przykład w zeszłym tygodniu Whiting Petroleum zaoferowała swoim wierzycielom konwersję długu na 97 proc. swoich akcji. De facto Whiting Petroleum ogłosiła upadłość. I takich spółek w najbliższej przyszłości może pojawić się więcej.

 

Donald Trump w roli rozjemcy

Już kilka dni jak rynek ropy ożywa. Powodem ożywienia okazał się prezydent Stanów Zjednoczonych. W tym tygodniu poinformował o rzekomo rozpoczętych negocjacjach między Arabią Saudyjską a Moskwą. Według niego książę Arabii Saudyjskiej rozmawiał z prezydentem Federacji Rosyjskiej i oczekuje się, że oba kraje zmniejszą produkcję ropy o 10-15 mln baryłek.

Według szefa Białego Domu światowy przemysł naftowy jest w ruinie, a obecna sytuacja nie jest korzystna ani dla Rosji, ani dla Arabii Saudyjskiej.

Oświadczenia prezydenta USA nie zostały potwierdzone, ponieważ Kreml powiedział, że nie rozmawia z Rijadem. Jednak w tym czasie cena ropy spadła tak bardzo, że nawet same pozytywne plotki spowodowały wzrost.

Dlaczego Donald Trump wprowadził wszystkich w błąd? Wszyscy wiedzą, że szef Białego Domu jest „bałamutem”, a wiadomości na jego Twitterze wielokrotnie powodowały zawirowania na rynkach.

Oczywiście, jego dobre intencje mają na celu wspieranie amerykańskiego przemysłu naftowego, który nie radzi sobie zbyt dobrze. Lobby naftowe wywiera na niego presję i chce z jednej strony uzyskać wsparcie finansowe, z drugiej strony wymaga nałożenia sankcji na Rijad i Moskwę.

W końcu, jeśli pokojowe działania Trumpa doprowadzą do skutku, wówczas Stany Zjednoczone będą miały dobrą cenę ropy i nie będą musiały ograniczać produkcji, jak eksporterzy innych krajów.

 

Kapitulacja Arabii Saudyjskiej

2 kwietnia 2020 r. Arabia Saudyjska ogłosiła potrzebę nadzwyczajnego spotkania nie tylko krajów OPEC, ale także innych krajów do podjęcia działań w celu ustabilizowania rynku ropy. To oświadczenie Rijadu spowodowało efekt wybuchu na rynku, który zareagował gwałtownym wzrostem, co nie jest zaskakujące, ponieważ zaledwie dwa tygodnie temu Arabia Saudyjska nawet nie myślała o nowych umowach.

Dla Saudyjczyków rozpoczęcie negocjacji jest małą porażką, ponieważ wcześniej mieli zupełnie inne plany. To wyczerpana Moskwa powinna była prosić o rozejm.

Spotkanie eksporterów ropy naftowej zaplanowano na 6 kwietnia w formie wideokonferencji. Jednak ​​w ostatniej chwili spotkanie zostało przeniesione na 9 kwietnia z powodu sporów między Moskwą a Rijadem nt. strony odpowiedzialnej za upadek rynku. W każdym razie oczekuje się, że kartel naftowy omówi warunki nowej umowy o współpracy.

Czego można oczekiwać od spotkania OPEC +?

Najprawdopodobniej producenci ropy zgodzą się nie zwiększać produkcji i mogą nawet powrócić do kwot z pierwszego kwartału 2020 roku – czyli zmniejszyć produkcję o 2 mln baryłek, które Saudyjczycy proponowali w marcu.

Obecnie jednak liczy się nie sama redukcja, ale pragnienie do równowagi na rynku. Inwestorzy powinni zobaczyć, że sojusz naftowy odradza się i jest gotowy, aby stać się jednolitym frontem w celu utrzymania rynku ropy.

Nikt nie oczekuje natychmiastowego efektu, ponieważ wszyscy rozumieją, że wzrost nie rozpocznie się po podpisaniu umowy, ale po pokonaniu koronawirusa. Według prognoz Europa będzie potrzebować więcej czasu, aby pokonać koronawirusa niż Chiny.

Jeśli nowa umowa zostanie podpisana (jesteśmy prawie w 100% tego pewni), rynek ropy może wzrosnąć do poziomu 35 USD za baryłkę. Zakładamy, że przez jakiś czas poziom ten stanie się górną granicą szerokiego zakresu.

Według najbardziej optymistycznych prognoz Europejczycy będą w stanie pokonać wirusa dopiero w czerwcu, co zwróci popyt na produkty naftowe. W drugim kwartale nie przewiduje się wzrostu, ale w trzecim i czwartym kontrakty terminowe na ropę naftową mogą wykazywać stabilne ożywienie. W tym czasie będzie można poświęcić więcej czasu na kwoty produkcyjne, które zostaną ustalone na podstawie wskaźników gospodarczych.

Co się dzieje na rynku

Prawdopodobnie po raz pierwszy w ciągu ostatnich trzech miesięcy na rynku pojawiła się nadzieja, że ropa będzie w stanie zatrzymać się na wyższych poziomach. W marcu ropa osiągnęła poziom 20 USD za baryłkę, a wielu ekspertów przewidywało spadek do 15 USD za baryłkę, a nawet do 10 USD. Teraz mamy stabilny wzrost, który jest wspierany jedynie nadzieją zakończenia wojny cenowej i wprowadzeniem środków stabilizujących.

Jeśli OPEC osiągnie porozumienie, poprawa ceny będzie kontynuowana. Obecnie cena zbliżyła się do poziomu 30 USD, jeśli OPEC odniesie sukces, rynek może wzrosnąć do 35 USD, a nawet do oporu 38 USD za baryłkę. Jednak ​​zasób nie pozostanie długo na tych poziomach szczytowych i powróci do zakresu 30–35, gdzie pozostanie, dopóki świat nie pokona koronawirusa.

Podsumowując, nie należy dużo spodziewać się po spotkaniu OPEC. Stabilizacja rynku ropy będzie zależeć przede wszystkim od szybkości pokonania koronawirusa. Światowa gospodarka obecnie jest w trybie kwarantanny, a nowa umowa OPEC tylko złagodzi cios i na pewno nie zwróci ceny do około 60 USD za baryłkę. Pełne ożywienie zajmie dużo czasu i zdecydowanie nie należy się tego spodziewać w 2020 r. i w pierwszej połowie 2021 r.

Posted: 6.04.2020 | Alex Feldman
The information post
Błąd
Wiadomość: